Może się wydawać, że dobrze zaprojektowane logo obroni się w każdej sytuacji i zawsze będzie doskonale reprezentowało firmę, dla której zostało stworzone. Często jednak zdarza się, że właściciel logo sam (świadomie lub mniej) psuje efekt, jaki osiągnął projektant. Im lepsze logo, tym strata bardziej bolesna, więc warto wiedzieć jak tego uniknąć.
Księga znaku, czyli logo dostajemy z instrukcją
Zazwyczaj dobre logo jest projektowane od razu z księgą znaku. To ona pozwala nam w każdej chwili sprawdzić, czy nasz genialny pomysł na zastosowanie znaku firmowego mieści się w koncepcji autora, czy też lepiej z niego zrezygnować dla własnego dobra. Wbrew pozorom, księga znaku nie jest projektowana po to, by utrudniać życie użytkownikom logo, ale wręcz przeciwnie. Buntowanie się przeciwko przestrzeganiu zawartych w niej zasad najczęściej bardzo prędko okazuje się bardzo niekorzystne. Wystarczy, że pani Jadzia z sekretariatu dostanie od szefa polecenie, by stworzyć w programie tekstowym „papier firmowy”. Widziałam takie samoróbki z logo rozciągniętym w poziomie, w pionie, rozpikselowanym, a nawet na zupełnie niepasującym do kolorystyki całości tle… Co myśli odbiorca takiego dokumentu – łatwo sobie wyobrazić.
Logo to pierwsze, co widzą klienci!
Zostawmy biedną panią Jadzię z sekretariatu, bo zasadniczo „znać się” nie musi. Powinien jednak wiedzieć o istnieniu księgi znaku, a przynajmniej o nią zapytać, pracownik zakładu poligraficznego, w którym klient zamawia wycięcie logo z folii czy innego materiału. Zdarzyło mi się widzieć inne proporcje logo na wizytówce firmy, a zupełnie inne na szyldzie. Nie potrafię zrozumieć, jak możliwe jest zaakceptowanie przez klienta takiej pracy. Nie zauważył? W to też trudno mi uwierzyć…
Pamiętaj, że logo jest tym, co klienci poznają w pierwszej kolejności. Dlatego zadbaj o to, by zawsze widzieli to samo!
Konsekwencja w używaniu logo
Kolejną trudną do ogarnięcia sytuacją jest, kiedy w tym samym lokalu widzimy logo w dwóch różnych wersjach kolorystycznych. I nie mam tu bynajmniej na myśli kolorowej i monochromatycznej. Widziałam kwiaciarnię, którą od zewnątrz zdobiło naprawdę ładne, srebrno-różowe logo, z bardzo dobrze dobraną czcionką i ogólnie: ach! Weszłam do kwiaciarni, zachęcona tak trafionym logo i co ujrzałam? Zielono-różowy koszmarek, w dodatku z kwiatem o innym kształcie niż ten z zewnątrz. I nie – nie było to zamierzone, ponieważ zmiany polegały na nieznacznych, ale zauważalnych różnicach we wzajemnych odległościach płatków oraz samego kwiatu od napisu.
Niestety wśród klientów często panuje przekonanie, że sam projekt logo wystarczy i potem można robić z nim wszystko, co uzna się za stosowne… A przecież wystarczyłoby zażądać księgi znaku i stosować się do zawartych w niej wytycznych. Aż strach pomyśleć, co działoby się z najpopularniejszymi markami, gdyby ich właściciele swój znak traktowali równie niefrasobliwie, co osoby w powyższych przykładach!